Na zaproszenie kolegi Grzegorza z Berlina, który rzucił propozycję i zorganizował całość logistyki, w dniach 7-10.06.2012 roku wybrałem się do Niemiec w góry Harz. Długo zastanawiałem się, jak opisać ten wypad i doszedłem do wniosku, że opisywanie każdego dnia podróży nie ma sensu z uwagi na dość skromny czas jej trwania. Myślę więc, że przyjęty przeze mnie opis zadowoli i tych, którzy chcą z relacji wyciągnąć korzyści dla swych wypadów motocyklowych i tych, którzy pragną umieścić to miejsce w swych planach podróżniczych dotyczących odwiedzenia ciekawych miejsc.
Na wstępie trochę wiedzy encyklopedycznej. Harz to masyw górski leżący w środkowych Niemczech na obszarze trzech landów Dolnej Saksonii, Saksonii-Anhalt i Turyngii (do 1990 roku przebiegała przez jego obszar granica pomiędzy RFN i NRD). Najwyższym szczytem masywu jest Brocken (1142 m n.p.m.). Niestety nie jest on dostępny dla zmechanizowanych, więc widzieliśmy go tylko z daleka.
Motocyklowy raj
Harz jest naprawdę stworzony dla motocyklistów. Turyści motocyklowi z całą pewnością docenią te góry za ich urok, ale przede wszystkim możliwość czerpania przyjemności z jazdy po winklach. Co tu dużo mówić, niemieckie drogi pozwalają na naprawdę wielką dozę przewidywalności, że nic nas w ich stanie nie zaskoczy tuż za zakrętem. Stan dróg, nawet tych położonych na bocznych trasach, wzbudza fascynację. Drogi równe, bez dziur. Tylko w jednym miejscu natknęliśmy się na trochę pofalowany ich fragment, ale już z daleka fakt ten był sygnalizowany.
W całych górach wytyczonych jest wiele tras dla motocyklistów i żadnym problemem nie jest zdobycie mapki obrazujących ich przebieg i opracowanie na ich podstawie własnych tras przejazdów.
Nic więc dziwnego, że jest to miejsce, w którym motocykliści mogą wręcz czuć się uprzywilejowanymi użytkownikami dróg. Stąd ilość motocykli, którą w Polsce obserwuje się tylko w trakcie zlotów. Szczególnie popularne wśród braci motocyklowej są dwa miejsca: Kyffhäuser Bergrennstrecke i Torfhaus.
Kyffhäuser Bergrennstrecke to trasa dojazdowa do Kyffhäuser Denkmal. Na odcinku 4,5 km znajduje się 36 zakrętów, z których nie jeden pozwala na zwrot trasy o prawie 180 stopni. Mówiąc krótko, jeśli ktoś ma ochotę "zamknąć" swoje opony to jest to na prawdę dobre do tego miejsce. Pozwala ono potrenować prowadzenie motocykla. Z drugiej strony uczy ono też respektu i pozwala ocenić swoje rzeczywiste umiejętności. Ich brak połączony z brawurą zostaje szybko zweryfikowany. Sami byliśmy świadkami sprzątania jezdni po koledze, którego maszyna wypluła płyny w trakcie upadku. Powiem szczerze, że sam nawet nie spodziewałem się, że potrafię tak bardzo złożyć mój nie mały zresztą motocykl. I tak daleko mi było do Grzegorza, który odjeżdżał mi za każdym razem. Jednakże każde zbliżenie do osi jezdni zapalało mi lampkę, aby ochłonąć w tych emocjach.
Torfhaus jest natomiast miejscem spotkań motocyklistów z widokiem na Brocken. Jest to obowiązkowy punkt w trakcie każdej wycieczki motocyklowej w Harzu. No i można zjeść to co Niemcy mają najgorszego czyli currywurst (parówkę obsypaną curry). Doświadczenie jedyne w swoim rodzaju, ale trzeba je przeżyć choć raz. Ja posiłek ten traktuję jako symbol dzisiejszych Niemiec i szczerze mówiąc nie mogę go sobie z tego powodu odmówić.
Poniżej link do nagrania Grzegorza z naszego wyjazdu
Harz - nagranie Grzegorza
W powrotnej drodze, w Berlinie, Grzegorz prowadzi do Spinner-Brücke. Miejsca spotkań berlińskich motocyklistów. Miejsce bardzo sympatyczne. Można obejrzeć dużo ciekawych maszyn, przejrzeć tablicę ogłoszeń i zjeść smaczne jedzonko.
Urokliwe miejsca
Oprócz walorów motocyklowych, Harz zapewnia również moc atrakcji turystycznych.
Dużo tu urokliwych miasteczek, w których łatwo dojrzeć niemiecki "ordung". W szczególności polecam odwiedzenie Goslar z jego starówką zabudowaną budynkami w formule "muru pruskiego" oraz pałacem Cesarza Wilhelma II (Keiserhaus Goslar).
Podobną zabudowę można zobaczyć jeszcze w Wernigerode i Stolbergu. W Wernigerode duże zainteresowanie wzbudza Rathaus.
W Wernigerode warto zwiedzić zamek, który króluje swoją bryłą nad tym miasteczkiem. Szczególnie interesujące są detale budynków.
Obiekt powstał na fali emocji towarzyszących zjednoczeniu Niemiec w 1871 roku. Każdy region i miasto w Niemczech stawiało sobie za cel wybudowanie obiektu, który upamiętniałby to wydarzenie. Jednocześnie stanowiły one odzwierciedlenie rosnącego w narodzie niemieckim ducha germańskości i potęgi Niemiec. Uosobieniem tego dla współczesnych był cesarz Wilhelm Wielki, który porównywany był z władającym w XII wieku Fryderykiem I Barbarossą cesarzem Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Niestety mieliśmy pecha i pomnik był w trakcie renowacji. Zostaliśmy jednak przy kasie poinformowani, że jeśli zachowamy bilet i zjawimy się w tym miejscu za dwa lata, to będziemy mogli już odnowiony obiekt zwiedzać za darmo. Ot niemiecki ordung.
Na szczycie oprócz pomnika znajdują się jeszcze ruiny zamku Fryderyka I Barbarossy oraz najgłębsza na świecie studnia (176 m). Można do niej zerknąć, a i wrzucić kamień. Z tym, że - i tu niespodzianka - kamień trzeba kupić, do czego służy specjalny automat. Kamień tylko za 0,50 euro, w promocji 5 za 2 euro. Niestety, wszystko było tak posprzątane, że swobodnie leżących kamieni nie uraczysz.
W Harzu można też natknąć się na perełki inżynierii wodnej w postaci licznych zapór i mostów.
Nie można też zapomnieć o wspaniałych widokach
Podróż okazała się bardzo przyjemna. Miejsce wspaniałe i towarzystwo niepoślednie. Maszyny spisywały się wyśmienicie. Była co prawda jedna "parkingówka", ale skończyło się tylko na lekkim uszkodzeniu klamki hamulca, bez konsekwencji dla dalszej jazdy. Łącznie w ciągu czterech dni przejechałem 1.500 km. W trakcie wyjazdu testowi poddane zostały świeżo zakupione buty Probiker Traveler. Jak na swoją cenę (ok. 200 zł) spisały się całkiem nieźle. Co prawda pogoda oszczędziła nam deszczu, ale buty okazały się wygodne i do jazdy i do chodzenia.
I jeszcze jedna zaleta. Pomimo odległości ok. 500 km od Piły, dzięki przelotowym autostradom, są to chyba najbliższe "czasowo" nam góry.
https://maps.google.com/maps/ms?msid=212502022398246553712.0004c75203de0092e2a9d&msa=0
I jeszcze jedna zaleta. Pomimo odległości ok. 500 km od Piły, dzięki przelotowym autostradom, są to chyba najbliższe "czasowo" nam góry.
https://maps.google.com/maps/ms?msid=212502022398246553712.0004c75203de0092e2a9d&msa=0
Fajny wypadzik. Jeśli możesz to narysuj jakąś mapkę co by wizualnie wiadomo było jak jechaliście.
OdpowiedzUsuńCo do mnie nie ważne dokąd jedziesz - możesz jechać na ślepo lecz zawsze dostrzeżesz miejsca godne uwagi. Swego czasu ciągneło mnie do odwiedzania dalekich zagranicznych miejsc. Dzisiaj dużo większą frajdę widzę w małych sennych miasteczkach i trasach motocyklem wśród krętych leśnych drogach które tam prowadzą. Świat jest piękny tylko trzeba umieć go dostrzec. Polecam Nowogród, Łyse, Myszyniec, Kadzidło...i wiele innych
OdpowiedzUsuń